Dzień czwarty - popołudnie |
|
|
|
Wpisany przez plusz
|
piÄ…tek, 16 kwietnia 2010 22:26 |
-
Poranna plaża nie mogła trwać wiecznie ...Po powrocie do hotelu wzięliśmy prysznic i pojechaliśmy tuk-tukiem do village no. 3 - market.
-
Na rynku obserwujemy jak pakuje się paczki. Okazuje się, że każda paczka do nadania musi być obszyta materiałem. Krawiec jest chyba najlepszym zawodem.
-
Bank nie wymienia pieniędzy - ale warto wstąpić i zobaczyć. Nie wiem czy oni w ogóle zajmują się pieniędzmi. Wewnątrz nie zrobiliśmy fotek, aby nas nie aresztowano, ale wewnątrz było 5-7 osób (pracowników) i tysiące papierowych ksiąg ułożonych w stosy na podłogach i biurkach. Prawdopodobnie ten oddział zajmował się przepisywaniem jednej księgi do drugiej i przekładaniem ich z miejsca na miejsce - ale może się mylę. Interesantów nie było, zresztą miejsca obsługi klientów też nie, a my mieliśmy wrażenie, że bardzo przeszkadzamy.
Na szczęście kilkaset metrów w kierunku village no 7 jest bankomat.
- Przed bankiem leżała koza.
-
Zakup bananów. Targ owoców. Pomarańcze i mango drogie, bo sprowadzane, a transport kosztuje. Miejscowe w sumie tylko małe żółte, bardzo smaczne banany (20 rupii za dużą kiść, ok 12 sztuk). Zielone banany to banany pastewne, do ugotowania.
-
Większość rzeczy może być droższa niż na kontynencie, ze względu na koszty transportu i brak wytwórni/fabryczek na miejscu.
-
Tutaj skupia się życie miasteczka, w tym jest wielu turystów, głównie młodych ludzi. Konsumują głównie "czaj" czyli herbatę z mlekiem. Co ciekawe trzeba ją kilka razy zagotować z mlekiem i cukrem, aby wyszła poprawnie.
-
Posiłek w knajpce gdzie siedzieli już inni turyści. Właściciel i właścicielka bardzo mili. Menu po angielsku. Kiedy zjadłem, właścicielka powiedziała mężowi, żeby dołożył, bo chyba się nie najadłem. Byliśmy już po małej przekąsce w hotelowej restauracji, więc podziękowałem. Atmosfera jak w domu, danie bardzo dobre. Generalnie czysto, chociaż trzeba spróbować, żeby pozbyć się uprzedzeń.
- Zwiedziliśmy również targ rybny - w tym dniu nie było chyba najlepszych połowów, ale idea jest dość ciekawa.
Najbardziej interesujące jest to, że nie czuć było żadnych nieprzyjemnych zapachów.
-
Powrót do hotelu - tuk tukiem
-
Prysznic i wyjście na plażę
-
Niespodzianka, woda cofnięta o ok. 150 metrów.
-
Spacer po plaży. Dopiero teraz widać ilu tutaj jest zagranicznych turystów, głównie młodych ludzi. Przesiadują na plaży, piją piwo, czasami ognisko. Nikt nie zachowuje się głośno, nie „imprezuje" zbyt hucznie.
-
Po 30 minutach spaceru zdaliśmy sobie sprawę, że zaczyna się przypływ (ok 16:30).
-
Szybkim krokiem powrót do naszego wejścia na plażę, aby uniknąć zalania wąskiego kawałka, na którym nie byłoby możliwości.
-
Przypływ dość szybki, widać z minuty na minutę jak przybywa wody i zalewa poszczególne skały. Nie wiemy po jakim czasie woda wraca do stanu jaki widzieliśmy rano, ponieważ po 40 minutach zrobiło się już ciemno - przybyło mniej więcej 30 cm wody, co przekłada się na ok 60 metrów plaży. Na pewno przy wschodniej części plaży nie da się zrobić wieczornej kąpieli. Nie wiemy jak jest na zachodniej stronie, gdzie można podziwiać zachód słońca przy plaży nr 7.
-
dziury w ścieżce, które widzieliśmy wcześniej okazały się domkami krabów. Po zmroku w świetle latarki można zaobserwować jak te nory są tworzone. Udało nam się nawet zobaczyć dużego kraba (ok 10 cm szerokości)
-
dzisiaj ponownie nie ma prądu - należy to uznać za normę. Po 15 minutach generator hotelowy przywraca światło
|
Poprawiony: piÄ…tek, 16 kwietnia 2010 23:02 |